Znasz to powiedzenie: „jaki pan, taki kram” albo „jak w środku tak i na zewnątrz”? Jasne, że znasz. Wszyscy znamy, tylko co to, tak naprawdę znaczy? Zastanawiałaś się kiedyś nad głębszym sensem tego powiedzenia?
Ja prawdę mówiąc doszłam do tego całkiem niedawno.
Porządek i harmonia w domu od lat stoją wysoko na mojej liście priorytetów. Ciągle dam o to, żeby przestrzeń wokół mnie była czysta i przyjemna. Regularnie wyrzucam też niepotrzebne i nielubiane rzeczy. Byłam przekonana, że to wystarczy i że całkiem dobrze sobie z tym radzę.
Pewnego dnia zaczęłam się jednak zastanawiać nad tym, jak to jest, że niektóre przestrzenie ciągle wymagają pracy. Nieważne, jak często robię porządek w papierach, książkach, czy sprzętach kuchennych bałagan wraca, jak bumerang.
Zupełnie tak, jakby chciał mi coś powiedzieć. Tylko, że ja nie słucham. Staram się go pozbyć na chwilę nie zmieniając swojego postępowania, czy sposobu myślenia. To tak, jakby przykrywać plamę na bluzce swetrem udając, że jej tam nie ma. W końcu jednak nadejdzie moment, że trzeba będzie sweter zdjąć i plama znowu wyjdzie na światło dzienne.
Będziesz miała wtedy dwa wyjścia albo przykrywać ją czymkolwiek się da albo wreszcie dostrzec, że stanowi ona dla ciebie problem i się z nią raz na zawsze rozprawiać.
Podobnie jest z bałaganem – również z tym nawracającym. Jeżeli chcesz, żeby zniknął – musisz się z nim rozprawić.
Jak to zrobić skutecznie?
Posłuchaj, co twój bałagan ma ci do powiedzenia. Jaką wiadomość próbuje ci przekazać. Przerób tę cenną lekcję, a pożegnasz się z nim raz na zawsze. W teorii wydaje się proste. Tylko, jak to właściwie zrobić?
Powiem ci, jak ja to zrobiłam.
Pewnego dnia zamiast zabrać się, jak zwykle za sprzątanie, usiadłam spokojnie na kanapie w salonie (skąd mam dobry widok na przynajmniej połowę mieszkania) i wreszcie zaczęłam słuchać. Co też ten bałagan mówi do mnie i o mnie.
Rozejrzałam się dookoła siebie i spostrzegłam tzw. punkty zapalne. Miejsca, które mimo moich wysiłków ciągle są zabałaganione.
Jednym z takich miejsc był regał z papierami – różnymi. Kiedy zaczęłam się zastanawiać, co to za papiery, po co je trzymam i jakie to ma dla mnie znaczenie doszłam do interesujących wniosków. Odkryłam w swoim wnętrzu rzeczy, z których nie do końca zdawałam sobie sprawę.
Większość papierów na regale, to były dyplomy i notatki ze studiów, kursów, czy szkoleń, które w życiu przeszłam. Sporo tego było.
Wiem, co sobie teraz myślisz. Kobieta, nazwijmy to dojrzała 🙂 trzyma na centralnym regale w salonie papiery ze studiów!
W jakim celu? No właśnie. Przecież do nich nie zaglądam i pewnie nigdy nie zajrzę. Po co więc je trzymać?
Mój racjonalny mózg dokładnie to do mnie mówił. To nie z nim jednak chciałam odbyć poważną rozmowę, a raczej ze swoim sercem. Odpowiedź na nurtujące mnie pytanie znajdowała się na głębszych pokładach, o których istnieniu mój świadomy mózg nie miał pojęcia.
Kiedy posiedziałam chwilę w ciszy z kartką papieru i długopisem odpowiedzi przyszły same. Mój bałagan do mnie mówił, a właściwe patrząc na regał, to raczej krzyczał, tylko, że ja nie słuchałam.
Po raz kolejny przekonałam się, że wszystkie odpowiedzi, w tym anielskie podszepty, można usłyszeć wyłącznie w ciszy.
Dzięki stosom papierów zrozumiałam, że w głębi serca ciągle czuję się niewystarczająco mądra, wykształcona i kompetentna. Jakaś część mnie żywi przekonanie, że to dyplomy i studia pokażą, ile jestem warta i w magiczny sposób podniosą moją samoocenę.
Wyobrażasz sobie, że można tak myśleć o sobie? Nie wiem skąd wzięło się we mnie to przekonanie. Myślę, że jeszcze ze szkoły podstawowej. Czasami jedno zdanie wypowiedziane przez nauczyciela może zaważyć na całym życiu.
Tak na marginesie, ciągle powtarzam moim dzieciom, że to, co mówi nauczyciel, to tylko jego sposób patrzenia, a nie prawda absolutna.
Wracając do bałaganu.
Kiedy zaczęłam przeglądać wyżej wspomniane notatki i dyplomy odkryłam, że są tam rzeczy, które zupełnie mnie nie interesują, nie mają dla mnie znaczenia i do niczego mi się nie przydadzą. To dyplomy ze szkół, których nawet nie lubiłam! To papiery z czasów, kiedy zupełnie nie wiedziałam, co chcę w życiu robić! Co gorsze, wszystkie dyplomy, które otrzymałam, a można by nimi spokojnie ścianę wytapetować, wcale nie podniosły mojej samooceny i nigdy nie podniosą. Po co je trzymać?
Wyrzuciłam – wszystkie!!! Poza dyplomami ze studiów, bo to w końcu jakiś dokument, choć i tak ich pewnie nie użyję 🙂
Nawet sobie nie wyobrażasz, jakie to było uczucie, wyzwalające. Zupełnie, tak, jakby zdjąć z rąk i nóg łańcuchy, które były tam od lat i już prawie wrosły w skórę.
Mój własny bałagan powiedział o mnie więcej, niż jakiekolwiek inne doświadczenie życiowe.
Kiedy rozprawiłam się z papierami ruszyłam do innych miejsc, żeby tam również odkryć silnie zakorzenione przekonania, które powstrzymują mnie przed prowadzeniem życia, jakiego pragnę.
Niesamowite, jak wiele rzeczy na temat siebie możesz dowiedzieć się analizując swój bałagan!
Być może zastanawiasz się teraz, co twój bałagan powiedziałby o tobie?
Nie zastanawiaj się, tylko pytaj.
Znajdź chwilę, usiądź z kartką i ołówkiem. Zadbaj o to, żeby nic i nikt cię nie rozpraszał. W końcu jesteś na terapii 🙂 Twój własny bałagan jest twoim terapeutą. Słuchaj go uważnie, bo każda kolejna sesja będzie cię kosztowała twój cenny czas i pieniądze. Tak, tak utrzymanie bałaganu jest kosztowne.
Zidentyfikuj najbardziej palący problem. Znajdź miejsce, którego porządkowanie kosztuje cię najwięcej wysiłku, a twoja praca i tak idzie na marne.
Na kartce zapisuj wszystko, co przyjdzie ci do głowy. Skoncentruj się na myślach, uczuciach, a nawet na sygnałach, jakie wysyła twoje ciało. Nie oceniaj, nie analizuj, po prostu pisz. Daj sobie na to około 15 minut. Najlepiej nastaw minutnik.
Kiedy wszystko spiszesz i nadal nie znajdziesz odpowiedzi lub nie będą one wystarczające pracuj dalej. Zajrzyj głębiej w siebie stawiając sobie pytania:
- Jaką część mnie, czy mojego życia reprezentuje ten bałagan?
- Od czego próbuje odwrócić moją uwagę?
- Czym bym się zajęła i na co poświeciła swój czas, gdybym nie musiała ciągle rozprawiać się z bałaganem?
- Przed czym chroni mnie mój bałagan?
- Czy bałagan nie stanowi przypadkiem dla mnie doskonałej wymówki przed tym, żeby zacząć żyć własnym życiem?
- Jak wyglądałoby moje życie bez bałaganu? Jakbym się czuła?
- Co powstrzymuje mnie przed rozprawieniem się z własnym bałaganem?
Czasami odpowiedzi nie przychodzą od razu. Warto jednak próbować do skutku.
Samo wzięcie bałaganu „pod lupę” i przyjrzenie mu się z bliska też daje doskonałe rezultaty. Jeżeli twoim problemem okaże się np. szafa z ubraniami, to otwórz ją i zobacz ten problem z bliska.
Zastanów się dlaczego masz tak dużo ubrań, jaką pustkę wypełniają w twoim życiu zakupy? Po co trzymasz swetry z okresu liceum? Czego szukasz w tamtej przeszłości? Dlaczego w twojej szafie są rzeczy, których nigdy nie zakładasz? Na jaką okazję czekają? Aż stracisz kilka kilogramów? A może od razu kupujesz wszystko trochę za ciasne i czekasz, aż schudniesz, żeby je założyć. Jaki obraz siebie nosisz w głowie? Co twoje ubrania mówią o tobie? Może nie akceptujesz swojego ciała? Może nie godzisz się z tym, że się starzejesz? Może ciągle wydaje ci się, że jesteś za gruba? Skąd w tobie takie przekonania? Skąd to się wzięło?
Kop tak głęboko, jak będziesz musiała. Kop, a odpowiedzi się znajdą. Masz je w sobie. Twój bałagan pomaga ci to uświadomić.
Podziękuj mu i zabierz się do pracy. To naprawdę oczyszczające doświadczenie.
Kiedy rozprawisz się z jednym problemem, czy kategorią bałaganu weź się za kolejną.
Bałagan to nie tylko rzeczy fizyczne. To także:
- nieharmonijne relacje z innymi ludźmi,
- stare przekonania,
- niezrównoważona dieta,
- wypełniony do granic możliwości kalendarz,
- niezapłacone rachunki,
- niezałatwione sprawy urzędowe,
- nieuzasadnione obawy,
- czy wreszcie chaos w głowie.
Jest tego sporo. Z niektórym sprawami poradzisz sobie łatwiej. Czasami wystarczy sobie uświadomić, gdzie jest problem i to już połowa sukcesu. Niektóre tematy będą wymagały głębszego zastanowienia i pracy nad sobą. Warto jednak podjąć ten wysiłek, bo nie tylko pozbędziesz się wielu, często nieuświadomionych, problemów, ale też pozbędziesz się samego bałaganu. Kiedy spełni swoją rolę, właściwie zniknie sam. Nawet nie będziesz pamiętała, że był.
Zabierz się do pracy czym prędzej. Wszystko ci sprzyja. Za oknem wiosna.
To doskonała pora roku, żeby przyjrzeć się przestrzeni, w której na co dzień żyjesz. Za o oknem robi się cieplej, a nozdrza wypełniają cudowne zapachy przyrody. Aż chce się otworzyć okna i wpuścić tę świeżość do domu.
Zrób miejsce na tę świeżość przyglądając się krytycznym okiem wszystkiemu, co nagromadziłaś w długim okresie zimy. Czy rzeczywiście wszystko, co cię otacza w domu jest ci potrzebne lub przynosi ci radość? Z pewnością nie! Przyjrzyj się temu dokładnie i posłuchaj, co twój bałagan ma ci do powiedzenia.
Podziel się swoimi odkryciami i swoimi punktami zapalnymi zostawiając komentarz. Kto wie, może twoje słowa kogoś zainspirują, podniosą na duchu lub zmotywują do działania.
Dodaj komentarz