Żyj chwilą. Bądź tu i teraz. Bądź obecna i świadoma. Słyszałaś pewnie ten przekaz nie raz i nie dwa. Takie proste słowa – często tak pięknie podane i otulone wspaniałą grafiką i zdjęciem na różnych kontach w social mediach. Miłe dla oka. Tylko, co to właściwie znaczy?!
Jak to się ma do twoich problemów ze zdrowiem, do twoich zmagań z szefem, do stanu twojego konta, do twojego zmęczenia, zniechęcenia, do trudnych relacji z ludźmi czy do problemu, z którym teraz się zmagasz?
Żyj chwilą – tak łatwo powiedzieć.
Jak masz żyć tą chwilą, kiedy tyle problemów masz na głowie? Załatwię to wszystko, a potem będę sobie żyła chwilą – myślisz.
Teraz mam tyle spraw – konkretnych, namacalnych spraw, które nie chcą czekać, aż ja sobie pożyję chwilą, aż ja sobie pobędę tu i teraz.
Taka wskazówka mnie nie satysfakcjonuje. A właściwie to nawet trochę mnie irytuje.
Żyj chwilą! Tylko jak?
I co to właściwie znaczy?
O i chyba właśnie w tej chwili zaczynasz zadawać odpowiednie pytania ?
Twoje życie zewnętrzne jest odbiciem twojego wnętrza. Zawsze. „Jako w niebie tak i na ziemi”.
To, co się wokół ciebie dzieje: wydarzenia, ludzie, sytuacje, to nie jest przypadkowe. Wszystko ma znaczenie, wszystko jest wskazówką, drogą, podpowiedzią, nauką, lekcją.
Naprawdę wszystko. Zacznij zwracać na to uwagę. Zacznij się przyglądać i zacznij zadawać inne niż dotychczas pytania. Zamiast pytać: „dlaczego mi się to przytrafiło?”, „dlaczego on/ona mnie tak traktuje?” zapytaj raczej: „czego mnie to uczy, co mi to pokazuje, na co mam zwrócić uwagę, co mam uleczyć?”
Twoja codzienność zawiera więcej wskazówek niż myślisz. W twojej codzienności masz wszystko, czego potrzebujesz. Twoja codzienność jest tym, czego potrzebujesz: podane w najlepszej formie.
Ty wiesz najlepiej. Masz wszystko, masz wszystkie odpowiedzi – tylko obserwuj. Zatrzymaj się na chwilę i spójrz, na to, co jest!
Przykład. Szybko przykład, żebyś zrozumiała. Pierwszy z brzegu – najprostszy. Robaczki ? Tak robaczki, owady… One też niosą przesłanie, mają dla ciebie wiadomość.
Zamiast narzekać, że znowu masz w domu mrówki, pająki, mole zastanów się, dlaczego się pojawiły i co ci pokazują.
Może wydawać ci się to śmieszne. Jeżeli tak jest uśmiechnij się, ale i tak podejdź do tego z ciekawością. Jak małe dziecko zafascynowane światem, który je otacza.
Kiedy w jednym z mieszkań, które wynajmowaliśmy w Paryżu – pojawiły się mrówki pierwsze pytanie jakie sobie zadałam nie brzmiało- jak się ich pozbyć? Pierwsze pytanie, które przyszło mi do głowy brzmiało: czemu teraz? Mieszkałam w tym mieszkaniu już jakiś czas i nigdy nie było w nim mrówek, aż tu nagle jednego dnia się pojawiły. Usiadłam przy kuchenny stole i zaczęłam się zastanawiać. Obserwowałam mrówki spacerujące po kuchennym blacie i te na balkonie na 7 piętrze!
Wspięły się tak wysoko i bez przerwy pracują. Nawet na chwilę się nie zatrzymują.
Spojrzałam na siebie, na swoje życie, na swoje marzenia, na swoją rzeczywistość i zrozumiałam, że w moim życiu nie ma czasu na wydech, na rozluźnienie, na bycie, na nic nierobienie. Spełniłam swoje marzenie o tym, żeby zamieszkać w Paryżu i jestem tu. Mam nawet cudowny widok z balkonu na panoramę miasta z dumną wieżą Eiffla pośrodku.
Tyko jak często na nią spoglądam, jak często ją podziwiam, jak bardzo delektuję się spełnionym marzeniem?
Ciągle tylko praca, planowanie działanie, zwiedzanie, oglądanie, korzystanie ze wszystkiego. Tyle przecież tych cudów w mieście miłości.
Tylko gdzie czas na wydech, na bycie, na podziw, na trwanie, na ciszę, na zachwyt, na odpoczynek, na pustkę w głowie?
Gdyby nie mrówki – pracowite, zajęte – pewnie nie usiadłabym przy kuchennym stole i nie zastanowiłabym się nad swoim życiem. Gdyby nie mrówki nie siedziałabym 30 minut bezczynnie zapatrzona w miasto, zadumana, zakochana, obecna. Gdyby nie mrówki nie wprowadziłabym małych, ale znaczących zmian do swojego grafiku, do swojego życia. Gdyby nie mrówki może jeszcze bym nie zauważała – nie zrozumiała.
Po czasie mrówki zniknęły. Same przyszły same poszły….
Takie obserwowanie mrówek, to właśnie ta świadomość, ta uważność, to bycie tu i teraz. Rozumiesz?
W twoim życiu są teraz osoby, wydarzenia, sytuacje, które są ci potrzebne, które coś ci przekazują, czegoś cię uczą, jak tylko im na to pozwolisz, jak tylko zaczniesz dostrzegać.
Te mrówki to były dawno. Kilka lat temu.
Ale tego lata mamy komary. Prawie wszyscy ?
Tyle audycji w radiu słyszałam na ich temat jadąc samochodem. A jak sobie z nimi radzić, jak się ich pozbyć, co zrobić, żeby nie swędziło, dlaczego jednych gryzą a innych nie, i dlaczego tyle, i dlaczego teraz?
Przez jeden wakacyjny tydzień mieszkaliśmy nad rzeką. Komarów było tam aż czarno. Syn wrócił z wakacji bez ani jednego komarowego ugryzienia! Na pytanie, dlaczego komary go nie gryzą odpowiedział raz żartem: bo ja do nich podchodzę z miłością i szacunkiem. Uśmialiśmy się z tego co niemiara, ale chwilę potem zrozumiałam, że to było właśnie to!! Odpowiedź, której wszyscy szukamy. Dlaczego jednych gryzą, a innych nie, dlaczego teraz?
Odpowiedzią jest miłość i szacunek. To dobre lekarstwo na każdy problem- nawet ten swędzący. I nie zrozum mnie źle – nie chodzi o to, żeby kochać komary i to, że wypijają twoją krew ? Chodzi o to, żeby kochać i szanować siebie. Wtedy łatwiej jest ci kochać i szanować wszystko, co jest i wszystko, co cię otacza i to, jak świat jest urządzony. Czy ci się to podoba czy nie – komary są częścią tego świata.
Skoro komary są na ziemi, to znaczy, że są tutaj potrzebne, że pełnią ważną rolę, że są dla innych zwierząt pokarmem. Nie wolno nam ich wybijać. Nie wolno nam w naturę ingerować. Miłość i szacunek – pamiętasz?
Komary, owady, pająki, pszczoły oraz inne drobne istoty żyjące– ziemia ich potrzebuje, bez nich nie przetrwa, bez nas tak.
Myślałaś kiedyś o tym w ten sposób? Nie jesteśmy na ziemi ważniejsi niż owady czy pająki, czy komary. Każdy jest potrzebny. Każdy ma swoją rolę. No właśnie każdy. I ten pan w telewizji, z którym się nie zgadzasz i którego nie rozumiesz, i ten kierowca na drodze, który jest przekonany o tym, że jest królem szos, i ten sąsiad, który od rana głośno słucha muzyki, i ta pani na poczcie, która nigdy się nie uśmiecha. Każdy jest potrzebny i ma swoją rolę do spełnienia inaczej tutaj by go nie było. Twoją rolą nie jest oceniać.
Czyż ten przekaz nie jest wyjątkowo palący TERAZ?
Czyż tej tolerancji, szacunku i miłości nie potrzeba nam bardziej niż zwykle. Czyż spory i waśnie nie są teraz głośniejsze, czyż podziały nie są silniejsze? Te w mediach i te w świecie rzeczywistym. Czyż komary nie są tylko obrazem, tego, co jest, co stworzyliśmy? Czyż nie kąsamy się bardziej tego roku, tego lata?
Kiedy komar cię ukąsi, to czujesz swędzenie, pieczenie, pojawia się bąbel. Nie sposób go zignorować i może właśnie o to chodzi, żeby się temu przyjrzeć!
Siedzę więc, drapię się i myślę. Jak to jest z tym kąsaniem?
Czy ja pozwalam się w życiu kąsać? Przed oczami mam te wszystkie chwile, kiedy ktoś mi przerywa w pół zdania, kiedy ktoś mówi mi, jak mam żyć, co mam myśleć, co robię źle, jaka powinnam być, co powinnam robić, na kogo głosować, komu ufać, do kogo się modlić.
Czy kąsam sama siebie? A te wszystkie chwile, kiedy oddaję się marzeniom, a potem sama sobie z głowy wszystko wybijam, bo nierealne, bo nie dla mnie, bo nie dam rady? Czyż nie kąsam sama siebie? I te chwile, kiedy odmawiam sobie przyjemności, odpoczynku, luksusu, bo co innego ważne, bo ktoś inny jest ważny. I te sytuacje, kiedy się nie odzywam, kiedy ustępuję, kiedy się poddaję, kiedy rezygnuję? A te programy, kursy, wyjazdy, szkolenia, przyjemności, których ciągle sobie odmawiam, bo to za drogo, bo nie zasługuję? Czyż nie kąsam sama siebie tak bardzo aż zostaje swędzący bąbelek, który z czasem rozdrapię, zapomnę?
Czy kąsam innych? A te wstydliwe – choć prawdziwe chwile, kiedy kogoś choćby tylko w głowie oceniam, krytykuję, że głośny, że leniwy, że naiwny, że bezmyślny, że parkować nie potrafi, itd. A te spory polityczne, religijne, światopoglądowe? A ten nosi maseczkę, a ten nie nosi. A ten na tego głosuje. A ten siedzi w kościele, a przed Bogiem się stoi.
Kąsanie, kąsanie, kąsanie.
Czyż nie mamy wokół siebie wyjątkowo dużo tego kąsania? Czyż nie mamy zbyt dużo palących, swędzących problemów, które sami sobie na bieżąco tworzymy? Czyż nie jesteśmy częścią tego kąsania?
A kiedy tak siedzę i się drapię nie myślę sobie, o jaka ja biedna, o jaka bezradna wobec komara. Siedzę, drapię się i przypominam sobie kim jestem, jaką mam moc i jaką mam rolę, ile jeszcze cudów do odkrycia, ile radosnych chwil do przeżycia.
Im bardziej swędzi, tym pilniejsza lekcja do przerobienia, tym bardziej paląca rana do uleczenia, tym bardziej niecierpiąca zwłoki zmiana do wprowadzenia.
Już się nie martwię, nie kąsam, nie pozwalam się kąsać. Żyję, pracuję, przerabiam, tulę, leczę, lekcje odrabiam, dziękuję.
Zawsze mam wybór.
Każda chwila, to szansa na rozwój, na uleczenie, na rozumienie. Nawet ta swędząca. Nie przegap już żadnej chwili, żadnej sytuacji. Nie czekaj aż coś przeminie, skończy się, żeby coś zrozumieć, uleczyć, dostrzec.
Żyj chwilą. Bądź tu i teraz. Bądź obecna i świadoma.
Namaste
Dodaj komentarz