Życie w Paryżu jest dla mnie cenną lekcją, w tym także lekcją macierzyństwa. Nie ukrywam, że na początku francuski styl wychowywania dzieci zupełnie mi nie odpowiadał. Przeżyłam coś w rodzaju szoku. Wierzcie mi nie jest łatwo przejść z matki Polki na matkę paryżankę 🙂
I dobrze, bo wcale nie zamierzałam się zmieniać tylko dlatego, że zmieniłam adres zamieszkania. Nadal twierdzę, że polskie mamy są wspaniałe. Nie oznacza to jednak, że nie należy się rozwijać i podpatrywać: ” jak ONE to robią ?”
Ja podpatruję i dużo się od paryżanek uczę, choć niektórych zachowań zupełnie nie pojmuję. Zresztą oceńcie same.
Paryżanki do macierzyństwa podchodzą zupełnie inaczej niż Polki, tzn. większość Polek , które znam.
Oto 5 ważnych elementów paryskiego macierzyństwa.
WYGLĄD I FORMA, CZYLI MAMA Z KLASĄ
Po zajściu w ciążę paryżanka nadal biega do pracy, udziela się towarzysko, uprawia sport i zachowuje styl i szyk, jeżeli chodzi o garderobę. Jedyna zmiana jaką można zaobserwować to powiększający się brzuch i tylko brzuch! Paryżanka pozostaje szczupła przez całą ciążę. Kontrolowanie wagi jest tutaj ściśle przestrzegane również przez lekarza. Nie ma przyzwolenia na przytycie dodatkowych kilogramów poza tymi, które mieszczą się w ciążowej normie. Nie ma jedzenia za dwoje.
Kobieta w ciąży i po ciąży ma być dalej atrakcyjna. Wygląd ma ogromne znaczenie. Nie znam ani jednej kobiety, która walczyłaby z dodatkowymi kilogramami po porodzie! Paryżanka zwykle potrzebuje do 3 miesięcy, żeby dojść do formy. Zwykle tyle trwa też karmienie piersią, o czym później. Nigdy też nie słyszałam tutaj kobiet rozmawiających o tym, że muszą schudnąć. Nawet tych, które dopiero co urodziły. Tutaj się na takie tematy w ogóle nie rozmawia. Być może dlatego, że problem ten dotyczy marginalnej ilości kobiet.
Kobiety z wózkami nadal są piękne i zadbane. Gdyby przyszło im prosto z placu zabaw pójść na kolację nie musiałby wracać do domu, żeby się przebrać! Przebywanie w towarzystwie takich mam działa bardzo mobilizująco. Nie pobiegniesz rano w dresie odprowadzić dziecka do przedszkola, chyba że zaraz potem planujesz bieganie. Choć to też nie w dresie, tylko w specjalnym stroju do biegania. Biegających mam – również z wózkami – jest tutaj bardzo dużo. Niektóre mają tak dobrą formę, że ciężko za nimi nadążyć 🙂 Mamusie uprawiają sport same i z dziećmi. Widok mamy na hulajnodze, na rolkach, czy na rowerze nikogo tu nie dziwi.
POWRÓT DO PRACY
Kiedy dziecko przyjdzie na świat kobieta przez jakiś czas – bardzo krótki – zwykle około 3 miesięcy zostaje z nim w domu. Jest jednak sporo takich, które wracają do pracy już po kilku dniach lub góra dwóch tygodniach. Tutaj nikt się nie zastanawia nad tym, czy to dobre, czy złe. Nikt tego nie ocenia!! Tak po prostu już jest. Nie ma kobiet z dylematem wrócić do pracy, czy zostać z dziećmi w domu. Tutaj nikt nie pyta kobiety, czy pracuje, ale raczej, gdzie pracuje.
Paryżanki lubią być samodzielne i niezależne, również finansowo. Mamy pozostające w domu postrzegane są raczej, jako nadmiernie poświęcające się i nie mające niczego ciekawego do powiedzenia 🙂 Takie jest ogólne podejście, choć ja osobiście doświadczam czegoś zupełnie odmiennego. Moje paryskie koleżanki chętnie przychodzą do naszego domu zawsze pachnącego zupą i zazdroszczą mi czasu, który spędzam z własnymi dziećmi. Choć cenią sobie ponad wszystko wygodę, to gdzieś w głębi ducha marzą o ciepłym domu dla siebie i własnych dzieci. Często też użalają się nad długimi godzinami pracy i nad tym, że w tygodniu oglądają swoje dzieci, co najwyżej godzinę dziennie.
KARMIENIE DZIECI
Karmienie piersią? Jakie karmienie ? Paryżanki karmią dziecko maksymalnie 3 miesiące. Dłuższe karmienie budzi już niepokój lekarza, otoczenia i męża 🙂 Toż to prawdziwe dziwactwo. Paryżanka nigdy nie poświęca się bardziej, niż jest to absolutnie konieczne. Pewnie dlatego nigdy nie widziałam tutaj matki karmiącej w miejscu publicznym. Swoją drogą przynajmniej nie debatują tutaj publicznie, czy to estetyczne, czy nie 🙂 Matki między sobą nie rozmawiają o karmieniu i nie rywalizują na „mleczne” osiągi. A co to nie ma butelki i mleka w proszku? Matki nie zastanawiają się, czy to zdrowe, czy nie. Przecież tyle pokoleń paryżan wyrosło na mleku w proszku. Dlaczego miałyby to zmieniać?
Nie – karmienie piersią to z pewnością nie dla paryżanki. To takie męczące i nieestetyczne. Po co się tak poświęcać. Poza tym ona przecież musi być atrakcyjna, wrócić do pracy, napić się wina do kolacji, czy wieczorem wyjść w miasto. Paryżanki duszą się w domu. To, że zostają matkami nie oznacza, że mają porzucić joie de vivre!!(radość życia). Ce n’est pas posssible ça (to nie do pomyślenia)! Szczęście matki jest na pierwszym miejscu. Temat wyczerpany nie ma się o czym rozpisywać.
Co do karmienia dzieci w ogóle to nie jest to z pewnością temat, którym paryżanka zaprząta sobie głowę. Wszystko jest z góry od lat ustalone. Paryskie dzieci jedzą 4 razy dziennie- śniadanie, lunch koło 12:00 podwieczorek tzw. goûter koło 16:00 i kolację wieczorem koło 20:00. Pomiędzy posiłkami dziecko nie jada NIC.
Nigdy więc nie zobaczysz paryżanki biegającej za dzieckiem z kawałkiem bananka lub wpychającej dziecku do buzi jogurcik podczas zabawy. Nie spotkasz też brzdąca w wózku zajadającego chrupki, czy inne zapychacze. Jedzenie odbywa się o stałych porach, przy stole i jest to prawdziwy rytuał. W restauracji nie usłyszysz krzyku rozkapryszonego lub znudzonego malca. Nawet jeżeli przy stoliku obok usiądzie rodzina z czwórką dzieci możesz być pewna, że nie zauważysz i nie usłyszysz ich obecności. Paryska mama nigdy więc nie jest zestresowana z powodu jedzenia jej dzieci i nigdy na ten temat nie rozmawia z innymi mamami!
OPIEKUNKI
Tutaj można pisać godzinami 🙂 Paryżanka nie zastanawia się, czy mieć opiekunkę do dziecka. Ona raczej rozważa ile opiekunek powinna zatrudnić i jakimi językami powinny one mówić. W Paryżu – mieście wielokulturowym można przecież przebierać w językach i narodowościach. No bo czemu nie połączyć dwóch w jedno – opiekunka i nauczycielka języka obcego w jednym. Najlepiej, jak opiekunka w ogóle nie zna francuskiego, bo wtedy matka ma 100% pewność, że opiekunka rozmawia z dzieckiem w swoim języku. Nic dziwnego, że pod szkołą moich dzieci spotykam opiekunki z całego świata. Obecnie bardzo popularne są Chinki 🙂 Inne popularne języki to hiszpański i angielski oczywiście, choć słyszałam, że polski też jest w cenie, bo taki egzotyczny, a do tego Polki są takie „zaangażowane emocjonalnie”.
Wracając do ilości opiekunek, to znam takie rodziny, gdzie zatrudnia się po 3, 4 osoby. Dwutygodniowe maleństwo potrzebuje przecież opieki non stop. Mama zatrudnia więc opiekunkę na 1 zmianę, na 2 zmianę, a nawet opiekunkę nocną. To, że zostałaś matką nie oznacza, że nie musisz od czasu do czasu służbowo wyjechać na kilka dni lub nawet na tydzień albo, że nie potrzebujesz się porządnie wyspać.
Czasami, jak obserwuję, jak bardzo dzieci związane są ze swoimi opiekunkami zastanawiam się jednak, czy świat nie stanął na głowie. Żeby Ci zobrazować co mam na myśli opowiem Ci o pewnej francuskiej rodzinie. Ona po 40 –tce on po 60 – tce. On prowadzi swoją firmę, a ona swoją. Są bardzo bogaci pewnie z dziada pradziada. Pracują od rana do nocy, w domu bywają rzadko. Mają 3 wspaniałych synów w wieku około 10, 8 i 6 lat. Dziećmi zajmuje się opiekunka, ta sama od lat – młoda, sympatyczna Polka.
Poznajemy się na placu zabaw. Słyszę, jak rozmawia z chłopakami po polsku i podchodzę. Chwilę rozmawiamy i po jakimś czasie jeden z chłopaków – Heniek – podchodzi i zaczyna z nami rozmawiać piękną polszczyzną. Wtedy opiekunka wyjaśnia mi, że Henio wykorzystuje każdą okazję, żeby porozmawiać po polsku. Od słowa do słowa dowiaduję się, że Henio ma tak naprawdę na imię Henri, ale woli jak się do niego mówi Henio, bo ona go tak nazywa.
Choć jest 100% Francuzem, tak, jak jego bracia, w środku czuje się bardziej Polakiem. Polskiego nauczyła go opiekunka i to właśnie w tym języku rozmawia z nią i ze swoimi braćmi. Chłopaki znają polskie bajki i wiersze, a w niedzielę, chodzą z opiekunką do polskiego kościoła. Opiekunka spędza z nimi całe dnie od śniadania do wieczornej modlitwy (modlą się też po polsku!). Wychodzi do domu dopiero, jak chłopaki zasną. Nie pytajcie, kiedy do domu wracają rodzicie i kiedy widują się z dziećmi. Podobno rano podczas wspólnego śniadania.
Sytuacja nie jest lepsza w weekendy, ani w wakacje. Gdy państwo wyjeżdżają do swojej podmiejskiej rezydencji zabierają opiekunkę ze sobą. Ona zajmuję się dziećmi, a oni siedzą przy wielkim stole zapatrzeni każdy w swój ekran laptopa. Zdarza się, że Państwo jadą na wakacje samochodem, a opiekunka z dziećmi pociągiem, bo przecież podróż z dziećmi jest taka męcząca!
Nie jest jednak tak źle, jak myślicie. Mama czasami spędza weekend z dziećmi. Tak, zdarza jej się! Niestety nie można tego samego powiedzieć o Tacie. Tacie się to po prostu nie zdarza. Zastanawiasz się, co tata robi w weekend?
Jedzie na polowanie!! Tak, takie z końmi, psami i rogiem długim, cętkowanym krętym 🙂 Ma specjalny strój, czapkę z piórkiem i konia oczywiście. Tata traktuje polowanie bardzo poważnie. Poza polowaniem jest jeszcze klubik golfowy i wyścigi konne. Tata zawsze sobie coś znajdzie. A co to w Paryżu nie ma gdzie wyjść?
Zdaję sobie sprawę, że ta rodzina jest dość wyjątkowa, choć nie jedyna, o jakiej słyszałam.
Myślę, że świetnie obrazuje ona moje obawy o zatarcie się granicy pomiędzy pracą a poczuciem więzi rodzinnych i mam tutaj na myśli też opiekunkę. Nie wspomnę już o totalnie skołowanych dzieciach, bo rodzice to sami sobie zgotowali ten los. Henio wytłumaczył mi, że jego opiekunka jest taką jego „mamą”. Kim zatem jest mama?
NADOPIEKUŃCZOŚĆ
Nam Polkom często się zarzuca, że jesteśmy nadopiekuńczymi mamami. Wcześniej tego, aż tak bardzo nie dostrzegałam, ale kiedy zestawiłam to z postawą matki paryżanki to kontrast widzę przeogromny 🙂 Paryżanka właściwie nie ma w swoim bogatym zasobie francuskich słów czegoś takiego, jak nadopiekuńczość. U nich obowiązuje raczej słowo cadre – czyli jasno wytyczone reguły, coś w rodzaju muru wytyczającego przestrzeń, w obrębie której dziecko ma ogromną swobodę.
Dzieci należy zostawić same sobie albo opiekunce. Pobyt na placu zabaw, to doskonała pora na nadrobienie zaległości towarzyskich, a nie pora na ganianie za brzdącem po piachu. Paryżanki zarówno na placu zabaw jak i w każdej innej sytuacji w towarzystwie swoich dzieci są niezwykle opanowane. Nigdy nie spotkałam tutaj tzw. mamy na krawędzi lub mamy osiągające GO, czyli gniew ostateczny. Nie wiem, jak to możliwe, ale paryskie mamy nie chodzą sfrustrowane, zmęczone i rzadko, żeby nie powiedzieć nigdy nie krzyczą na dzieci z bezradności. Sam fakt, że zostają matkami nie zmienia zbyt wiele w ich sposobie bycia. Nadal noszą małe markowe torebki, które ledwo pomieszczą telefon i portfel. Nie wychodzą z domu z wielką torbą wypchaną rzeczami na wszelką ewentualność. Nie mają przy sobie tony zabawek, ubrań do przebrania, czy przekąsek dla dzieci. Dzieci jedzą tylko o ściśle wytyczonych porach , bawią się patykiem, piją wodę z hydrantu, a jak się ubrudzą, to chodzą brudne. Nikt nie biega za nimi z mokrymi chusteczkami.
Paryżanka zostając mamą nadal pozostaje sobą – pewną siebie, znającą swoją wartość kobietą doskonale wiedzącą, jak zadbać o siebie i swoje potrzeby. Bycie matką to tylko jedna z ról, którą odgrywa i to wcale nie najważniejsza. Najważniejsze dla paryżanki jest być kobietą spełnioną.
Dla zobrazowania znowu historyjka. Wracamy z wakacji i jesteśmy na lotnisku. Czekamy na samolot i mamy jeszcze około godziny. Moje dzieci rysują – bo pomyślałam, o tym, żeby wziąć im kredki i kartki!! Jak się znudzą to mam jeszcze w zanadrzu kanapki ( domowe, bezglutenowe, a nie kupione na lotnisku) i książeczki do czytania 🙂 Jestem przygotowana na wszelką ewentualność i bardzo z siebie dumna. Dzieci moje przyzwyczajone do latania całkowicie zajęte są rysowaniem, więc ja mogę spokojnie poobserwować ludzi wokół.
Obok nas siedzi paryska 4- osobową rodzina – rodzicie i dwójka dzieci. Skąd wiem, że paryska? Po 5 latach po prostu wiem 🙂 Pewnie jeszcze o tym napiszę. Rodzice pogrążeni w lekturze, dzieci biegają beztrosko po całym lotnisku. Tata od czasu do czasu odrywa wzrok znad książki i spogląda na dzieci. Mamie się to nie zdarza. Całkowicie pochłonięta lekturą zdaje się być zupełnie oderwana od rzeczywistości. Przez godzinę czasu, ani razu nie zerka w stronę swoich dzieci i nie kontroluje, co robią i gdzie są!
Kiedy już wsiadamy do samolotu ta właśnie mama siada przed nami ze swoimi chłopakami. Wyjmuje swoją książkę, której zresztą nawet na chwilę nie schowała i kontynuuje lekturę. Nie wypowiada przez 2 godziny ani jednego słowa do swoich dzieci. Może to taka taktyka lepiej nie zaczepiać, bo jeszcze coś będą chciały? Nie wiem, pojęcia nie mam. Tak właśnie wygląda nadopiekuńczość po parysku 🙂
Paryżanki wcześnie uczą dzieci samodzielności. Moja córka w wieku 5 lat wyjechała na pierwszą 3 dniową wycieczkę ze swoją przedszkolną grupą. Wszystkie mamy nieparyskie bardzo przeżywały ten wyjazd. Moja koleżanka z Izraela – mama dwójki bliźniąt nie spała już na miesiąc przed ich wyjazdem. Koleżanka z Serbii w ogóle nie wysłała swojej córki na ten wyjazd i nie mogła pojąć, jak inne mamy mogą być tak odważne. Tymczasem paryżanki podchodziły do tematu bardzo spokojnie. Wspominały swoje pierwsze wyjazdy i uważały zgodnie, że taki wyjazd jest dla dzieci świetną lekcją samodzielności i wspaniałą zabawą. Podziwiałam ich entuzjazm i spokój. Sama też ostatecznie zdecydowałam się posłać moją córeczkę (lub raczej ona o tym zdecydowała) i byłam z niej bardzo dumna, kiedy pani opowiadała mi o jej dojrzałości i zaradności. Sama jednak dość mocno ten wyjazd przeżyłam i dostałam cenną lekcję – dzieci są dużo bardziej samodzielne niż nam się wydaje- wystarczy im pozwolić.
Pisząc o samodzielności mam na myśli również samodzielną zabawę. Od mamy paryżanki nie wymaga się zabawiania dziecka. Zresztą nie przyszłoby jej to do głowy. Jej rola ogranicza się do umówienia wspólnej zabawy z koleżankami i kolegami dzieci u siebie w domu lub poza nim zawsze podczas jej nieobecność. Organizacją wspólnej zabawy i podwieczorku zajmują się opiekunki lub specjalne animatorki. Dzieci od samego początku zachęca się też do samodzielnej zabawy. Paryżanka potrafi stanowczo wyznaczyć granicę, pomiędzy dorosłym a dzieckiem. Nie do pomyślenia jest, żeby dziecko przerywało rozmowę dorosłych, opanowało cały dom swoimi zabawkami, czy zdominowało harmonogram dnia, czy broń boże całe życie. Dziecko wpasowuje się w życie rodziny. Nigdy na odwrót.
Macierzyństwo to trudne wyzwanie. Nie ma jednej idealnej metody wychowywania dzieci. Najlepiej z pewnością byłoby znaleźć coś pośrodku pomiędzy nadopiekuńczą, a zupełną obojętnością. Mój pobyt w Paryżu zdecydowanie ułatwia mi to zadanie. Widzę wyraźnie różnice w podejściu do macierzyństwa Polek i paryżanek i staram się wybierać, to co najlepsze z obydwu szkół. Kocham polskie zaangażowanie, emocje, przytulanie i domowe ciepło, ale uczę się też od paryżanek dystansu, dbania o sobie i swoje szczęście, a także delegowania zadań i uczenia dzieci samodzielności. Najbardziej w paryskim podejściu podoba mi się to, że każdy zna swoje miejsce, swoje prawa i obowiązki.
Dodaj komentarz